Czy tylko mi wątek tego rodzeństwa przypominał książkę "Kwiaty na poddaszu" W pewnym momencie zastanawiałam się czy to nie jakaś mroczna przeróbka tej książki.
Jeśli chodzi o film to najlepsze w nim były zdjęcia, kostiumy (boże, te piękne suknie Edith:)) i mimo wszystko aktorzy. Tom Hiddleston wyglądał tu bajecznie. Największym minusem jest ta wielowątkowość, wolałabym te historię zobaczyć jako serial, bo mimo 2 godzin był trochę płytki. Niby może się wydawać, że małżeństwo to będzie główny wątek, to tej relacji jest niewiele, film skupia się bardziej na siostrze i na jej emocjach i złości. O Thomasie wiemy tylko tyle, że chciał zbudować maszyne i żenił się dla kasy.
Dużo bardziej odpowiadałoby mi zakończenie typu Happy end - wielka przemiana złego bohatera, który wygrywa ze złem miłością i żyją długo i szczęśliwie. (No może gdyby wyrzucić ten wątek kazirodczy, bo jak nie, to byłoby to niesmaczne)