Klimatyczna muzyka, wspaniała charakteryzacja i scenografia, dobra gra aktorska, no i oczywiście jeden z moich ulubionych reżyserów, del Toro. Początkowo przypominało mi to trochę "Kobietę w czerni". Na pewno nie jest typowym horrorem, który polega na wyskakiwaniu obrzydliwych twarzy, itp. Mi to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Jestem zauroczona. Uczta dla oczu i uszu. Muszę też pochwalić Wasikowską, za którą osobiście nie przepadam i zazwyczaj nie trawię jej na ekranie. Tutaj jednak naprawdę mi się podobała, czymś mnie ujęła, może taką niewinnością swojej postaci... Jedyny zarzut mam tylko do fabuły, która pod koniec wydawała się zaniżać poziom. Ja chyba po prostu nie lubię takich zakończeń, wolę takie bardziej tajemnicze. To ciut zepsuło mi odbiór. No ale podsumowując, jak dla mnie film zasługuje na 8.5. Niestety na filmwebie nie stawia się połówek, dlatego podciągam ocenę do 9 :)
Swoją drogą, zauważyliście, że w filmach del Toro przewija się motyw ćmy?