Zaczyna się wyśmienicie- na wstępie narrator przedstawia nam historię alchemika, który konstruuje urządzenie, potem zaś ginie w gruzach zawalonego budynku jako 400-letni starzec. Potem mamy antykwariusza, do którego trafia ów tajemniczy przedmiot. Nie będzie się on mógł oczywiście oprzeć by go nie użyć... Do tego momentu liczyłem na dobry, klimatyczny horror. Jednak im dalej tym było gorzej: Fabuła posuwała się w żółwim tempie, postacie były jakieś nijakie (albo aktorzy się średnio starali albo scenarzysta nie dał im zbytniego pola do popisu)a klimat powoli się ulatniał. Zamiast ciekawego, mrocznego horroru o tajemniczym urządzeniu, zmieniającym ludzi w odżywiające się krwią zombie, mamy średnio ciekawy film o losach staruszka, ściganego przez Rona Perlmana. Niestety nieco się zawiodłem.
Cóż, widocznie nieodpowiednie miałeś oczekiwania, bo ten film to raczej nie jest horror i nie o "odżywiające się krwią zombie" tu chodziło.