Piękny umysł i Slumdog razem . Świetna rola Jeremy Irons. Film pokazuje prawdziwą i tragiczna postać wybitnie uzdolnionego hinduskiego matematyka który w Anglii spotkał swe niezbyt szczęśliwe przeznaczenie . Film godny polecenia.
Olaboga, czemu nie odmieniasz imion i nazwisk?
Film pokazuje prawie nic. To znaczy ledwie jeden wątek z życia i śmieszny okruch matematyki, którego zapewne nikt po seansie nie zapamięta. Nie ma tu "postaci", jest anegdota, którą ludzie czytający o mechanizmach odkrycia naukowego czy dowodu matematycznego czytali już wielokrotnie.
"Piękny umysł" również nie dotyczył zbyt wielu spraw, był głównie o chorobie. Dostajemy w tych filmach zapewnienie, że oto geniusz, bo w końcu taaaaaaki jest podziw innych postaci na ekranie (poza tymi, które knują przeciwko nim), ale jednocześnie to zlekceważenie całego dorobku i dużej części osobowości realnych postaci na rzecz ciekawej anegdoty, którą można opowiedzieć laikowi.
O ile jeszcze na przykład "Ostatnia rodzina" przy lekceważącym podejściu do twórczości Beksińskich pokazuje ich niebanalnie, o tyle "radzenie sobie z uprzedzeniami rasowymi" i "radzenie sobie z chorobą umysłową" (a może "radzenie sobie ze stwardnieniem zanikowym bocznym" albo "radzenie sobie z wojną", "radzenie sobie z homofobią"?) to standardy, użycie postaci geniusza to tylko wybieg, by użyć wielkich słów. Każdy może "spotkać swe przeznaczenie". Rozpoznasz, o jakich filmach piszę w nawiasie? Wszystko geniusze, których dorobek zlekceważono w filmach o banałach.