Film nie jest taki beznadziejny jak mogło by się wydawać. Nie jest to też jakieś wielkie,
oryginalne i mądre kino, a po prostu taki, prosty, lekki, głupiutki, kiczowaty i efektowny film akcji
przy którym można się odprężyć przy piwku z kolegami. Bardzo podobały mi się sceny walki,
ścieżka dźwiękowa (chociaż nie jestem żadnym fanem hip-hopu) kostiumy i scenografia.
Efekty specjalne stoją niestety co najwyżej na przeciętnym poziomie, CGI często razi w oczy
swoją sztucznością. Największą wadą (za co chociaż by zbiera tak krytyczne opinie) jest
chaotyczna i idiotyczna fabuła, która jest efektem nagłego okrojenia 2,5 h filmu. Straszna
szkoda, ponieważ chętnie obejrzał bym tMwtIF w takiej formie w jakiej pierwotnie planował
reżyser. Film nadal był by dziwny i kiczowaty, ale przynajmniej płynnie by się rozwijał
zapoznając nas z nowymi bohaterami. Inną wadą jest główny bohater, czyli Kowal. Szczerze
mówiąc przez połowę filmu myślałem, że on tak naprawdę jest postacią drugoplanową
pełniącą rolę narratora. Nic tylko łaził z konta w kont, narzekał, potem dostaje ostre manto i
dopiero w ostatnich półgodzinach bierze sprawy w swoje (żelazne) ręce. Poza tym, RZA jest
beznadziejnym aktorem. Na szczęście reszta ekipy wypadła lepiej, ktoś lepiej zagra, ktoś
będzie miał fajniejszy styl, czy przynajmniej pokaże trochę ciekawej walki. Jak wcześniej
pisałem jest to głupi i kiczowaty film, co potraktowałem jako efekt zamierzony i swego rodzaju
zaletę. Fajnie było popatrzyć jak te wszystkie dziwaczne postacie toczą ze sobą efektowne
starcia w kolorowych scenografiach łamiąc wszelkie możliwe prawa fizyki, biologii itd. Film po
prostu taki miał być, efekciarski, kiczowaty i przesadzony. Swoją drogą film momentami mocno
przypominał mi Mortal Kombat- masa kolorowych, charakterystycznych i wyposażonych w
własne umiejętności wojowników, efektowne i bardzo krwawe walki z "finiszerami" i
wszechobecny kicz i tandeta.