Obiektywnie rzecz biorąc - dwa bardzo dobre filmy, i choć z różnym przesłaniem, to jednak obracają się wokół tej samej osi - boksu - tak więc można je zaliczyć do szeroko pojmowanego "zbioru filmów bokserkich".

No ale właśnie - boks kobiecy, czy boks męski? Postawmy w przeciwległych narożnikach Jima Braddocka i Maggie Fitzgerald, a będziemy świadkami walki dosyć kontrowersyjnej, nie do końca sprawiedliwej, ale jakże przy tym symbolicznej i wyrównanej. Oceniajmy filmy oczywiście nie tylko za przesłanie, ale i za wykonanie, bowiem sztuka jest przecież opakowywaniem treści w formę, a nie odwrotnie.

Zatem - szczęśliwe zakończenie Rona Howarda, czy tragiczna porażka Clinta Eastwooda - który film bardziej was poruszył? Pierwszy to historia oparta na faktach, drugi zaś - zwyczajna opowiastka. Pierwszy pokazuje sukces, drugi zaś - jego cenę. Mówi się, że to życie pisze najlepsze scenariusze, ale czy film Howarda rzeczywiście jest aż tak "życiowy"?...

Cindarella Man to produkcja bardzo dobra, tak samo zresztą, jak Milion Dollar Baby, przy czym ta druga jest jeszcze na dodatek pięknym filmem, a za to właśnie cenię sobie sztukę - za jej piękno, albo subiektywniej - za to w czym każą mi je dostrzegać.

Dlatego też, dla mnie jako zwyciężczyni z rignu zejdzie Maggie. Bynajmniej jednak nie jest to wygrana przez knockout, bowiem technicznie oboje byli niemalże perfekcyjni. Bardziej jest to wygrana na punkty...

za styl te punky - rzecz jasna...