Pomysł i scenariusz świetny, a zapewne każdy, kto przyłożył rękę do tego dzieła dał z siebie wszystko, ale... niestety w co drugiej scenie widać niski budżet. A tu aż się prosi o pokazanie z rozmachem zarówno stalinowskiej Warszawy z 1952 jak i tej "dwadzieścia trzydzieści". Naprawdę, po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że do realizacji autorskiego sci-fi trzeba mieć zaplecze finansowe chociaż na poziomie Luca Bessona z czasów "Piątego Elementu" :(