Nie ma to jak obsadzic w roli rezysera osobe, ktora publicznie oznajmia swiatu, ze nie lubi i nie rozumie komiksow, motywacji superbohaterow i samego Supermana. Zreszta to samo tyczy sie innych kanonicznych postaci. Przykladowo taki Lex Luthor nie byl szalencem o charyzmie ziemniaka ale geniuszem zla. Wszystkie filmy Snydera sa calkowicie jednowymiarowe, a wszystkie jego postacie powielaja te same schematy. No i oczywiscie soundtrack Zimmera, a wiec standardowe elektroniczne pierdobębny z Karaibow pod publiczke. W kinie praktycznie nie dalo sie tego sluchac i nikt po seansie nie byl w stanie zanucic nawet pojedynczej nuty. Tak bardzo nijaki i beznadziejny byl sam motyw przewodni MOS jak i caly jego soundtrack.