drugą połowę filmu oglądało się całkiem przyjemnie. Pierwsza godzina to totalne nieporozumienie, weźmy na przykład scenę w barze: Kal podsłuchuje rozmowę dwóch typów o tym, że coś znaleźli, po czym wyrusza... No właśnie, sam pewnie nie wie gdzie, a w następnej scenie już pomaga na miejscu. W ogóle wiele dziur fabularnych i po prostu głupich rozwiązań. Sups napierdziela się z ludźmi Zoda w jakiejś mieścinie w Kansas, niszczy Maszynę Światów w środku miasta a serce mu pęka, kiedy od lasera Zoda może zginąć 5 czy 6 osób? Efekty specjalnie bardzo dobre, muzyka również.