Już w 'Live and Let Die' tematyka typowo bondowska została jakby odsunięta na drugi plan przez roztrząsanie kultu voodoo. Tutaj zaś nadreprezentowany jest motyw wschodnich sztuk walki. Ja bardzo przepraszam: jak sobie będę chciał powrócić do Bruce'a Lee - to wrócę do oryginału a nie do 'Bruce by James Bond'.
PS Motyw grubego policjanta w oczywisty sposób koresponduje z filmem 'Smokey and the Bandit' ("Mistrz kierownicy ucieka") z 1977 roku. Chyba jednak nie zasługuje na epizod w aż dwóch Bondach...