PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=105073}

Człowiek zwany Ciszą

Il grande silenzio
7,6 2 622
oceny
7,6 10 1 2622
7,7 3
oceny krytyków
Człowiek zwany Ciszą
powrót do forum filmu Człowiek zwany Ciszą

Zabawa filmowa 2011 i pół

użytkownik usunięty

Niniejszy temat jest miejscem przeznaczonym dla Uczestników "Zabawy filmowej 2011 i pół". Więcej informacji o Zabawie znajduje się tutaj: http://www.filmweb.pl/user/amerrozzo/blog/534255

Film "Człowiek zwany Ciszą" wygrał w kategorii "WESTERN". Uczestnicy Zabawy są zobowiązani do wystawienia w tym temacie opinii o swoich wrażeniach po seansie. Inni użytkownicy portalu Filmweb są tu mile widzianymi gośćmi.

Gdyby pojawiły się tu prowokacyjne wpisy, proszę Uczestników o ich całkowite zignorowanie. Odpowiadanie na prowokację będzie przeze mnie rozumiane jako złamanie Regulaminu.

Opinie zamieszczone w tym temacie zawierać mogą mnóstwo spoilerów!

ocenił(a) film na 8

Westerny to jeden z moich ulubionych gatunków, tym bardziej te okraszone sosem do spaghetti. "Człowiek zwany ciszą" mnie zatem nie zawiódł. Podobnie jak "Django" tego samego reżysera, trzyma klimat, co w dużej mierze jest zasługą wszechobecnego śniegu. Do tego całkiem niezła muzyka, choć Morricone nie jest tu w życiowej formie- brakowało mi zwłaszcza jakiegoś charakterystycznego motywu głównego jak to było chociażby u Leone. Aktorstwo może być, moim zdaniem jest lepsze niż we wspomnianym "Django", do czego przyczynił się Klaus Kinsky ze swoją brzydką gębą. :D Historia mściciela z jakąś starą traumą jest w westernach stara jak sam gatunek, ale pesymistyczne zakończenie doprawione brutalnością w dużych ilościach nadaje jej nowego wydźwięku. Właśnie, oglądał ktoś happy ending stworzony, jeśli się nie mylę, na rynek azjatycki? W scenie gdy Silence stoi przed saloonem przyjeżdża szeryf i razem zabijają wszystkich łowców. Gdyby to było jedyne zakończenie to bym nawet nie narzekał- w końcu to western- no ale jeśli zostało zrobione tylko dla zysków z Azji, muszę to nazwać sprzedaniem się.
Niemniej jednak oceniam wersję powszechnie znaną, a na dodatek, jak wspomniałem, mam sentyment do westernów, więc muszę przyznać "Człowiekowi" 8 gwiazdek.

ocenił(a) film na 7

Cóż, wypada mi skopiować moją wypowiedź z nawkowej zabawy filmowej z 2009 r. :)


Zimowy western klasy B-takie słowa podsumowania przyszły mi na myśl po seansie. Wszak strona techniczna filmu nie powala, a raczej zawodzi. Nie spodobał mi się ten szeryf, taki misiowaty, nie pasował do roli twardego stróża prawa wierzącego w sprawiedliwość. Było też parę naiwnych tekstów, zwrotów akcji a szczególnie miłosny wątek absolutnie nie przekonuje.
Co na plus? muzyka Morricone, Klaus Kiński w roli bezwzględnego łowcy nagród, ukazanie zmierzchu dzikiego zachodu, konfrontacji upadku wartości z idealizmem Silence(świetnie rozstrzygnięte w ostatniej scenie)
7/10

ocenił(a) film na 8

Kawałek naprawdę solidnego filmu. Być może nie była to jakaś super oryginalna historia (western westernowi podobnym), ale została ubrana w piękne szaty. Po pierwsze śnieg - rzecz, przez którą film stał się już inny i dziwny na samym początku. Po drugie - brzydka gęba Klausa Kinskiego i jego fenomenalna rola. Po trzecie Morricone i jego wspaniały soundtrack. Rzeczywiście nie był to fajerwerk jak w filmach Leone, ale przyznajcie, że bardzo klimatyczny i nastrojowy. Przynajmniej mi się podobał:D Po czwarte końcówka - prawdziwy majstersztyk i mistrzostwo!! Kult film, który swojego czasu kręcił się około 90tego miejsca mojego rankingu:P

użytkownik usunięty

Nie jestem ani amatorem westernu, ani nie czuję do tego typu filmów niechęci. Jest to gatunek całkowicie mi obojętny, który znam bardzo słabo.

Nie powiem nic ponad to, co już znaleźć można w wypowiedziach moich przedmówców. Nietypowa śnieżna sceneria. Dobra gra aktorska (czuję się nieco jak snob, ale muszę powtórzyć za resztą: Kinski - rewelacja). Świetna ścieżka muzyczna, w wielu miejscach bardzo niespokojna i niepokojąca, idealnie oddająca atmosferę krainy, w której zło nie kryje swoich intencji. Bardzo smutne zakończenie; arcyrzadko spotyka się finał, który nie pozostawia żadnej nadziei na lepsze. Zaraz po końcówce pomyślałem sobie: "Jak dobrze, że to tylko film". A po chwili pojawiły się napisy, z których wynikało, że owa masakra wydarzyła się naprawdę w 1898 roku...

Dzięki, Maciej, za informację o alternatywnym zakończeniu. Do obejrzenia na YT. Ciekawa rzecz, aczkolwiek ta druga końcówka naiwna do bólu. Mimo wszystko lepszy jest sad end. Swoją drogą przeczuwałem, że szeryf nie zginął, bo nie pokazano jak topi się. Było tylko szybkie ujęcie, w którym widać załamujący się lód i wpadającego do wody szeryfa. Nic więcej. A jednak twórcy filmu obrali konsekwentną ścieżkę i jeśli Loco mówił o śmierci szeryfa, to nie było to tylko jego złudzenie. Szeryf pojawił się w kulminacyjnym momencie tylko w "wersji dla Azjatów", a tę uznaję tylko jako ciekawostkę. No cóż, western trochę inny niż te, które do tej pory widziałem.

W wersji, którą oglądałem, wszyscy mówili po angielsku. To oryginalna ścieżka dialogowa czy dubbing? Nie chce mi się samemu szukać o tym informacji. Może ktoś z was wie to bez sprawdzania.

ocenił(a) film na 8

Na 100% nie wiem, ale gdzieś kiedyś dawno temu wyczytałam, że to angielski dubbing, ale pomimo że film miał być kręcony po włosku, to niektórzy aktorzy i tak swoje kwestie wypowiadali po angielsku (co ma odwzorowanie w ruchu warg, jak się człowiek przypatrzy uważniej).

A co do filmu, to lubię go. :) No i sprawia mi autentyczną przyjemność oglądanie gry Klausa Kinskiego.
Przewijają się w komentarzach na forum określenia typu mroczny, nastrojowy czy ponury - i są to trafne określenia. Krwawe zakończenie sprawia, że jest to bardzo smaczny spaghetti western.

nawka

Ja i filmy Leone oglądałem z angielską ścieżką dialogową, więc się specjalnie nie zdziwiłem.

ocenił(a) film na 9

genialna muzyka i takież zdjęcia. oglądanie i słuchanie to sama przyjemność. pojedynek (również aktorski) na najwyższym poziomie. można zarzucać (na wyrost imo) że niezbyt oryginalnie niby, jednak tak na prawdę jest to film, który łamie wszelkie schematy gatunku. podobał mi się jeszcze bardziej niż za pierwszym razem.

co do rzekomo "naiwnych tekstów" - cóż to jest po prostu "spaghetti western" co chyba tę kwestię powinno wyjaśniać.
czy strona techniczna nie powala? w moim przypadku jest inaczej :) ale o tym już pisałem dwa lata temu.

ocenił(a) film na 7
sten44

Dziwny to był film. Gdybym miał go określić jednym słowem, powiedziałbym "ambiwalentny". Według mnie ma on wiele cech, które można uważać za mocne lub słabe strony, w zależności od tego, co lubimy i do czego jesteśmy przyzwyczajeni.
Moją miłość do westernów wzbudził - a jakże! - Sergio Leone i Clint Eastwood. W tym filmie nie znajdziemy praktycznie nic z ich filmów.
Nie znajdziemy też typowej scenerii zakurzonego miasteczka, gdzieś w pustynnym klimacie. Trzeba przyznać, że śnieżna sceneria tego filmu to był bardzo ciekawy wybór.

Film uważam za dobry, choć muszę przyznać, że ciężko mi się go oglądało, bo, jak już wcześniej wspomniałem, nauczyłem się westernu, gdzie - jakby to ująć - wiem, komu "kibicować". Mam na myśli fakt, że w Człowieku zwanym ciszą nie podobał mi się praktycznie żaden bohater, Loco to kawał skur.wiela, który nie waha się strzelić do kobiety, a Silence w ogóle do mnie nie przemówił (to nie ironia), wydawał mi się pozbawiony charakteru, sam nie wiem, jak to określić. W filmach z akcją dobrze jest mieć swojego faworyta, bo z góry wiadomo, że czeka nas rozstrzygający wszystko finał. Mnie miejscami nużyło czekanie nań, bo było mi wszystko jedno, kto będzie górą.

Tu jednak czas na miłe zaskoczenie, bo po raz pierwszy spotykam się z tym, żeby źli odnieśli tak przygniatające zwycięstwo. To (zakończenie) jest duży plus, niewątpliwie.
Nie można też zapomnieć o muzyce, wielki Ennio po raz kolejny pokazał klasę!

Na minus niewątpliwie zaliczyć należy kilka naiwnych zwrotów akcji (szeryf rozkuwa Loco, bo ten musi się załatwić; każdy normalny powiedziałby: "Sraj w gacie"), podobnie jak None2000 uważam, że wątek miłosny jest nieprzekonujący, o ile w ogóle potrzebny.

Podsumowując - jest to western, który najwięcej punktów zgarnia za swoją "inność", warto wiedzieć, że są też filmy tak odmienne od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni.

ocenił(a) film na 9
tejon7

ja bym powiedział że Sergio Leona ma z Człowiekiem zwanym ciszą sporo wspólnego. to ta sama liga - spaghetti western, westernowa baśń nie do konca na poważnie a bardziej symbolicznie o uniwersalnych wartościach - dobro, zło, sprawiedliwość...

SIlence nie jest faktycznie typem super-bohatera, to raczej postać tragiczna, która wzbudza nie tyle zachwyty co smutek, ja muszę powiedzieć że w tym jednak widzę plus filmu.

wątek miłosny, cóż, nie jest rzeczywiscie jakiś wyjątkowy. ale czy to zaraz "wątek miłosny"? no trochę romantycznie reżyser zrobił, ale nie robił z tego znowu wielkiej sprawy. pokazał, że laska woli porządnego niemowę niż podłego i dwulicowego bogacza. tyle głównie chyba z tego wątku wynika.

Jaki jest przepis na świetny spaghetti western? Do spaghetti z angielskim dubbingiem dodać wspaniały klimat, fantastyczną muzykę Morricone, piękne górskie krajobrazy i ciekawy duet aktorski, tak różnych a tak uzupełniających się aktorów jak Kinski (więc nie tylko Herzog:) i Trintignant (jeszcze rok temu go nie kojarzyłem, a teraz ciągle spotykam:) i przyprawić odrobiną kiczu, krwistej przemocy i taniego sentymentalizmu, czyli to co tygryski (i świstaki) lubią najbardziej:)

Niestety nic oryginalnego nie jestem w stanie powiedzieć. Dla mnie fantastyczny, hipnotyzujący atmosferą i muzyką film. Jestem w szoku (i smutku) po zaskakującym finale. Praktycznie wszystko to co krytykujecie, uważam za niezbędny element tego sosu włoskiego.

ocenił(a) film na 6

Nigdy nie byłem fanem westernu, zwłaszcza tego tradycyjnego, czyli sprzed roku 1990, więc tym bardziej nie rozumiem zachwytów nad filmami Leone i nie jestem jego fanem. Żeby ocenić jakikolwiek western wysoko, musi on być, w moich oczach, naprawdę wybitny, przykładowo takie Bez przebaczenia. "Wielki Silence" mnie nie powalił. Ot taka ciekawa historia w dość oryginalnej, śnieżnej scenerii. Ale piękne widoczki zaśnieżonych gór mi nie wystarczą. Film jednak, mimo wszystko, naprawdę solidny: na plusy zaliczam genialnego (jak zwykle zresztą) Klausa, stronę techniczną i zaskakujące zakończenie. Nie ukrywam, iż podobało mi się to, że czarny charakter na końcu tryumfuje a wszyscy pozytywni bohaterowie giną (prawdę mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem taki "negatywny" finał). Zupełnie się tego nie spodziewałem, a w najbardziej przewidywalnym gatunku, jakim jest western to coś niespotykanego, dlatego podwyższyłem końcową ocenę do szóstki.

PS: Już w pierwszych scenach nasunęło mi się nieodparte skojarzenie z filmami "Krwawego" Sama Peckinpaha. Sposób w jaki ucharakteryzowano postrzelonych bohaterów niemal identyczny.

ocenił(a) film na 9

Dzięki śnieżnej scenerii film ten już od pierwszych scen wyróżnia się na tle innych westernów. I nie jest to jedyny element, dzięki któremu się wyróżnia, ale o tym za chwile.
Zacznę od pochwał, jakie każdy kto widział ten film musi posłać pod adresem Klusa Kinskiego.;) Jego rola jest absolutnie rewelacyjna i wręcz doskonała. To właśnie grany przez niego podstępny, sprytny, okrutny i nieco szalony Tigrero jest główną postacią filmu. Reszta aktorów też się dobrze spisała, ale Klaus wybija się ponad wszystkich.
Cały film jest bezkompromisowy, brutalny, okrutny i wyjątkowo pesymistyczny, wręcz fatalistyczny. Opowiada o bezwzględnym świecie, gdzie nie ma miejsca na ideały. Tutaj nawet nie wygrywa ten kto szybciej wyciągnie rewolwer, ale ten kto jest sprytniejszy i bardziej niegodziwy. Corbucci nawet nie sili się na to, aby pokazać choć jeden optymistyczny wątek.
Najpierw mamy fabułę i elementy typowe dla tego gatunku. Łowców nagród, dobrego i złego bohatera, efektowne strzelaniny, kilka zwrotów akcji, wszystko to świetnie nakręcone, ale typowe dla westernu, co oczywiście nie jest wadą.
Ale zakończenie jest abolutnie fenomenalne i wbijające w fotel. Tak smutnego i fatalistycznego zakończenia jeszcze nie widziałem. Jak chyba wszyscy widzowie przyzwyczajony do klasycznych zakończeń spodziewałem się zwycięstwa postaci Silenzio. A tu nagle przyszedł moment w którym zdałem sobie sprawę, że to nie może się dobrze zakończyć. I w końcu przychodzi ostatnia scena w której Corbucci odziera widza z ostatnich złudzeń i pozostawia go wbitego w fotel. Przy okazji mistrzowsko budując napięcie, tak, że do samego końca nie można spuścić wzroku z ekranu. To zakończenie ma wręcz metafizyczny wymiar. Wydaje się, że dopiero śmierć przynosi sprawiedliwość, jednak i ona pod tym względem jest ślepa.
Całości dopełnia genialna muzyka Ennio Morricone, który stworzył kolejny motyw muzyczny, którego mógłbym słuchać w nieskończoność.

9/10

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones