Dla mnie nie był to tak zły film, jak wieszczą niektórzy. Nie powiedziałbym, że jest to film słabszy od poprzedniej części, która momentami irytowała mnie dziwaczną fabułą, naiwnością i okropnymi efektami specjalnymi. Ta część już mnie tak nie wkurzała, ale na pewno pod względem rzemiosła filmowego nie jest najlepszym osiągnięciem :)
Sposób kręcenia trąci nieco myszką, a gra aktorska jest rozbrajająco słaba. Nasz główny bohater wypadł wyjątkowo infantylnie, a jego nienaturalne reakcje dawały o sobie znać raz za razem.
Film toczy się w okropnie jednostajnym tempie i całe szczęście, że ratuje je zakończenie, które wyszło całkiem OK. Nie będę się jednak za bardzo rozwodził nad minusami tego filmu, bo...
... mimo wszystko film ma swój piękny urok :) Czuć ten niski budżet, a jednak udało się stworzyć bardzo klimatyczne scenerie. Widzowi udziela się ten niemal wręcz klaustrofobiczny nastrój, odczuwa się ten antarktyczny mróz. A ja chyba jednak zawsze byłem zwolennikiem takich "mroźnych horrorów". "The Thing" to było dla mnie pod tym względem coś pięknego :) Tutaj mamy być może bardzo nieśmiałą próbkę nawiązania do takiego klimatu, z okrojonym budżetem.
Zakończenie wypadło całkiem fajnie. Podobała mi się ostateczna konfrontacja. Przez cały film zastanawiałem się o co tak naprawdę chodzi, choć wiadomo, że nasz główny protagonista miał jakieś tajemnice i porachunki związane z bratem. Więc nie było tak, że wszystko od początku miało jasne do przewidzenia zakończenia. Fakt, że można było pokusić się o dużo więcej napięcia i w ogóle lepsze jego stopniowanie, bo nie oszukujmy się, ale do samego zakończenia horroru w tym filmie za dużo nie było.
Tak czy siak, doceniam próby osiągnięcia fajnego klimatu i mimo swoich wad, dla mnie ten film ma też do zaoferowania małe plusiki. Nie bardzo jednak wiem, dlaczego został w ogóle podciągnięty pod tę serię...
Moja ocena: 4/10.