Ostatnio bardzo rzadko zdarza mi się że oglądając film, czytając książkę, słuchając
piosenki, czy czytając jakiś mądry cytat gdzieś w sieci coś wynoszę mądrego dla
siebie czym się później kieruję. W przypadku tego filmu większość ludzi głównie
zapamiętuje to by nigdy się nie poddawać choćby nie wiem jak bardzo beznadziejna
wydawała się sytuacja. Dla mnie jednak ważniejsze było to by na wielkie trudności nie
patrzeć w sposób ogólny. Bo wtedy sama świadomość tego jak wielki trud trzeba
sobie zadać może człowieka przytłoczyć. O wiele lepiej podzielić całość na małe etapy i
wyznaczać cele które są do osiągnięcia. A skupiając się na nich, nigdy nie pozwolić
sobie się rozproszyć i uciec myślom w stronę "większej perspektywy"
Również odniosłam podobne wrażenie. Joe wiele razy powtarzał, że tylko dzięki temu udało mu się przejść tę trasę. Metoda 20 minut i małych "sukcesów" faktycznie i w życiu codziennym może się okazać przydatna. Ciekawa jestem samej książki, wydaje mi się, że ten człowiek jest świetny w opowiadaniu historii i z treści pisanej wyciągnęłoby się jeszcze więcej mądrości.
Nie widziałam jeszcze filmu, ale Twój dowcip naprawdę porywa ;) Uważam, że przemyślenia powyżej są ciekawe i nawet zachęciły mnie do obejrzenia tego filmu.