Kolejny crap by Hollywood, który będzie miał tylko lekko zawyżone oceny przez gwiazdkę Igrzysk Śmierci.
Mother! było naprawdę dobre i nie takie oczywiste. Mnie się podobało. Na nominacje do Złotych Malin nie patrzę od dawna, nie są wyznacznikiem niczego.
Czekałem na ten film, nie dlatego, że Lawerence, tylko dlatego, że temat był intrygujący. Niestety jak w XXI wieku Rosjan grają bardzo brytyjscy lub amerykańscy aktorzy i by zamaskowac swoją tożsamość karykaturalnie akcentuja jak Rosjanie lub inna nacja ze Wwschodu ucząca się angielskiego na poziomie A, to ja nie wierzę w takie postaci.
Lawerence gra nieprzyzwoicie źle, po pierwsze została nieprawidłowo obsadzona, jest za stara i wygląda na matkę a nie młoda kobietę. Jeremy Irons w kombinezonie roboczym z worka, który udaje mundur, tak jak On udaje Rosjanina. Farsa a nie thriller.
Lawrence spisała się całkiem nieźle, no ale grała w Igrzyskach Śmierci więc warto hejcić xD Bardzo dobry film, znakomita oprawa muzyczna i sprawnie poprowadzona fabuła. Nie jest to oscarowy film, niemniej naprawdę solidny i dużo ciekawszy od wielu ostatnio napompowanych niesłusznie filmów (vide graniczący z kiczem "Czas Mroku", który ratował tylko Garry Oldman. Wiem, wiem to inny rodzaj filmu).
Warto pójść obejrzeć. Raczej nie będzie się do niego wracać po latach, ale naprawdę fajnie spędzony wieczór.
Ja Lawrence za "Igrzyska..." bym nie hejtował. To jedna z tych ról, do których jej sposób grania pasował, tak samo, jak w "mother!". Tutaj jednak jej brak wyrazu zupełnie nie pasuje. Miała uwodzić, a ze swoją miną nieszczęśliwej dziewczynki co najwyżej może brać wroga na litość. Jej filmowy kochanek zza oceanu, jako agent prezentuje się fatalnie, a ich związek to 4 sceny na krzyż i seks po idiotycznym dialogu. Ze względu na ogromną ilość potknięć i nieprzemyślanych pomysłów nie dało się skupić na fabule. Niestety jak na kino szpiegowskie jest naprawdę słabo.
Recenzja: http://redaktorego.blogspot.com/2018/03/blondynka-vs-brunet-rosyjska-szkoa.html