Toporność bohaterów, ich zachowań, sytuacji, zwłaszcza po stronie rosyjskiej, sugeruje jakieś wczesnozimnowojenne lata pięćdziesiąte, z drugiej strony telefony komórkowe, laptopy (choć z czytnikami trzyipółcalowych dyskietek (sic!).
I co ona robiła z tymi dyskietkami? Kopiowała je wkładając do tej szuflady? Zamieniała po jednej, zamiast włożyć wszystkie naraz, co zajęłoby dwie sekundy, a nie pięć minut? A co potem? Nie zorientowaliby się, że mają puste dyskietki? Zresztą, zajęta podmienianiem dyskietek sztuka po sztuce nie sprawdziła ani jednej, mogły być puste, albo z jakimś szajsem. Rosjanie zostali zaalarmowani nie pustymi dyskietkami, tylko śmiercią zdrajczyni przed hotelem. Bo amerykańscy agenci "zbyt wcześnie ruszyli za pieniędzmi". Pomijając już to, że zachowali się jak całkowici amatorzy, to po co "ruszyli za pieniędzmi"? Chcieli jej je odebrać?? Przecież to wszystko nie trzyma się kupy. Tak jak cały film.