Epizod Tarantino, jak i jego rola, to oczywiście majstersztyk (uwielbiam go za te długie ujęcia). Przede wszystkim jednak trzeba oddać hołd Rothowi, który zagrał rewelacyjnie! Ted to postać najbardziej zapadająca w pamięć, co w ogromnej mierze jest zasługą talentu komediowego Tima.
Doskonały humor, genialna atmosfera, wszystkie historyjki bardzo dobrze napisane i wspaniale zagrane (poza Madonną).
Dokładnie tego szukam w gatunku czarnej komedii - groteski, specyficznego humoru i dobrego aktorstwa.
Brawo!