Ogląda się to rewelacyjnie. Bandyci porywają pociąg, a policja za pomocą świetnego negocjatora próbuje ich powstrzymać. Ot, cała filozofia... A wyszło z tego emocjonujące kino oparte głównie na dialogach. Całokształt niestety podważa bardzo naiwny scenariusz oraz gra aktorska.
Pierwszy moich zarzutów dotyczy zarówno realizmu, jak i zwrotów akcji. Bohaterowie sobie dowcipkują nawet gdy ktoś zginie, a podczas negocjacji zawsze muszą rzucić jakimś docinkiem. To samo robią pasażerowie. Humor jest niezły, ale zupełnie zabija napięcie i autentyzm przedstawionych wydarzeń. Reżyser chce nam wmówić, że tak się zachowują ludzie w ekstremalnej sytuacji? Raczej mu się to nie udaje. Zaś co do twistów: policja jest zwyczajnie głupia i zupełnie nie przewiduje ruchów porywaczy. Tylko Garber zdaje się myśleć w całym wydziale, a i tak wpada na najlepsze rozwiązania zbyt późno. Czystym idiotyzmem było przypuszczenie jakoby porywacze wiedzieli w którym momencie pieniądze trafią na stację.
Aktorzy to tymczasem w większości amatorzy. Zwłaszcza jeśli chodzi o rolę zakładników, ale rada miasta i większość policjantów również wypadła słabo. Walter Matthau jako aktor komediowy zdaje się tu nie pasować. Jest niezły, ale czasami nie wiedziałem "co on tu robi?". Znacznie lepiej wypada znakomity Robert Shaw, grający bezbłędnie inteligentnego dowódcę bandytów. Martin Balsam i Hector Elizondo również dają radę. Szkoda że są niestety jednymi z nielicznych, którzy wiedzą jak przekazać swoje uczucia.
Wyszedł film niezły, a mógł wyjść znakomity. Szkoda...
Matthau to aktor nie tylko komediowy. Ostatnio widzialem go w "Charley Varrick", gdzie jak zawsze byl swietny.
"Rezyser chce nam wmowic ze tak zachowuja sie ludzie w ekstremalnych sytuacjach". Nie odnioslem wrazenia ze ktorykolwiek z tworcow tego filmu, a juz napewno rezyser stara sie cos komukolwiek wmowic...To jedynie Twoje osobiste odczucie. W moim odczuciu humorystyczne akcenty byly plusem filmu, chociaz niedociagniecia scenariusza jak najbardziej byly.