nie mogę powiedzieć, że film jest zły ale nie powiem też że jest dobry. W zasadzie bez emocji. Nie mam pojęcia o co chodziło reżyserowi, co tak naprawdę chciał pokazać. Można nazwać ten film subtelnym ale to raczej takie "dyplomatyczne" określenie. Nie pokazał niczego odkrywczego, niczego czego bym nie wiedziała. O co chodziło z tym tytułowym love story? Odpowiedzi nie znalazłam w filmie bo jakiejś wielkiej miłości, oddania czy jakiegoś innego WOW nie było widoczne u bohaterów I nie rozumiem o co chodziło z tą muzyką...? nie polecam ale też nie odradzam. Może być odczytany inaczej przez kogoś ceniącego subtelność w większym ode mnie stopniu ;)