Dlatego, że gdy usłyszał śpiew dzieci przypomniał sobie, że dzieci nie są do tresowania tylko do kochania :)
Zawsze wydawało mi się, że taki strasznie surowy zrobił się po śmierci żony, którą bardzo kochał. A jak usłyszał śpiew, przypomniały mu się te czasy. Ale też nie zaczął być tak zupełnie nagle kochający i milutki, to przychodziło stopniowo, no i Maria go rozmiękczyła. A ta piosenka, którą śpiewał wspólnie z najstarszą córką miała zdaje się jakieś niesamowite patriotyczno-za-serce-chwytające znaczenie, bo jak śpiewali ją na tym festiwalu, nie mógł wydobyć z siebie głosu w pewnym momencie.

Zawsze mnie ciarki przechodzą jak wszyscy dołączają się do śpiewu na koncercie :)

To mi przypomina piosenkę "Tomorrow Belongs To Me", też niezwykle patriotyczną, zaczynającą się od słoneczka, jelonków i pszczółek i, podobnie jak ta, sprawiającą, że przechodzą ciarki.
Zapewne w tamtych czasach przeważająca część patriotów w Austrii prezentowała entuzjastyczną postawę wobec
WSPÓLNEJ WIELKONIEMIECKIEJ OJCZYZNY.
Film, notabene sympatyczny, taktownie to przemilcza.
Piosenka rzeczywiście ładna.
http://www.youtube.com/watch?v=29Mg6Gfh9Co

Zgadzam się z tobą, Kasiatko. Ponieważ szarotka (Edelweiss) to kwiatek rosnący w Alpach i - mogę się mylić - jest czymś jakby symbolem narodowym Austrii. Dlatego też ci wszyscy Austriacy podchwycili muzykę. Georg mówi, że ma to być miłosna pieśń, a to pieśń o miłości do ojczyzny. Przepraszam, jeśli rozgadałam się nie na temat.

Ale tak jak mówisz, zakładam, że za życia jego żony w domu panował śpiew i muzyka, a po jej śmierci wszystko się skończyło. Dopiero Maria na nowo ożywiła jego dom muzyką i śpiewem.

Dokładnie tak, dlatego też przemiana Kapitana, chociaż może się ona wydawać dziwaczna i nieco zbyt szybka, to jednak jest piękna i wspaniała. Podoba mi się ten film, z miejsca, odkąd tylko go obejrzałem, zdobył on moje serce i już na zawsze będę go lubił.