Film Chejfica jest dużym rozczarowaniem. Reżyserowi wyraźnie zabrakło odpowiedniej kultury filmowo-literackiej, żeby przenieść na ekranie prozę Czechowa, tak delikatną, podatną na deformację – zwłaszcza po przeniesieniu z papieru na taśmę celuloidową. Reżyser nie zrozumiał tekstu autora i utopił opowieść o niespełnionej miłości mężatki i żonatego mężczyzny we łzach, przesadnej uczuciowości i patosie. Całość sprawia wrażenie ciężkiego ,,gniota’’, a nie leciutkiej i delikatnej opowieści – tak delikatnej, że wydawałoby się nieomal utkanej z pajęczej nici. Wyszedł z tego łzawy melodramat, w dodatku wykonany bardzo staroświecko (w negatywnym tego słowa znaczeniu) z technicznego punktu widzenia. Największą jednak porażką jest obsada aktorska na czele z odtwórczynią tytułowej damy, Iją Sawwiną, która gra przez cały film tak samo – jakby miała zaraz umrzeć ze strachu. Mocnymi stronami filmu są natomiast piękne zdjęcia (zwłaszcza w pierwszej części filmu), a także miejscami bardzo udana ilustracja muzyczna.