Pszoniak i Depardieu znakomici, znakomici i choćby dla nich warto ten film obejrzeć, zresztą
drugoplanowo mamy także majstersztyk, szczególnie mi się podobał Jerzy Trela. Cały
rewolucyjny klimat i otoczka ciekawie przedstawiony, ale w sumie to taki temat samograj jak to
rewolucja zjada własne dzieci, po zwycięstwie jedno stronnictwo zawsze i wszędzie wycina
drugie.
Za dużo tutaj powtórzeń, jałowych scen i przemów. Znowu za dużo skrótów i uproszczeń, jak
choćby cudowna przemiana Konwentu dosłownie w oka mgnieniu. Za mało nowych wątków, czegoś przenikliwego, ulotnego, że własnie w tym filmie, a nie w innym.
Do połowy film ciekawi i intryguje, po połowie nudzi i niczym nie zaskakuje. Że Danton i
Robespierre skończą tak samo, szybko domyśli się mało wprawny widz i to bez znajomości
historii.