Byłem zdziwiony i bardzo rozczarowany ostatnimi 5 minutami filmu, spodziewałem się bardziej zaskakującej historii, może mrocznego zakończenia, a przynajmniej niespodziewanego zwrotu akcji. Niestety, wszystko przeszło płynnie, bez odrobiny fantazji, poszedł, doszedł i już, napisy końcowe...
Mam tak samo. Absurdalne odnowienie pamięci u innych bo przekroczył granicę, dodatkowo praktycznie niczego nie wytłumaczyli. Film na 6 bo wciąga jednak zakończenie jest jednym z najbardziej rozczarowujących...
Aż 5 minut rozczarowania? Jak dla mnie była to jedna, ostatnia minuta. Rzadko płaczę na filmach, ale ta prawie ostatnia scena, podczas której Jonas przekracza granice i wszyscy odzyskują utracone wspomnienia doprowadziła mnie do łez. Bardzo, ale to bardzo mnie to poruszyło. Zawód poczułam w momencie, gdy główny bohater faktycznie dochodzi do pokazanego domku w lesie i nie dzieje się nic ponadto - jakiś powrót, radość... coś, co pozwoliłoby mi się ogarnąć po wylanych łzach ;P Ale cóż - książka kończy się podobnie, więc nie było czego dokręcać.
Nigdy nie czytałem książki więc trudno mi się na jej temat wypowiadać, jeżeli chodzi o film, no cóż, po prostu nie lubię wydarzeń przedstawionych tak dosłownie. Przekroczenie "mitycznej" granicy uczuć to w filmie dosłowne przekroczenie realnej granicy, kręgu wież stojących na środku pustkowia. Odzyskanie zdolności do odczuwania to rzeczywiście magiczny powrót uczuć do wszystkich mieszkańców i zrozumienie wszystkiego co się wokół nich dzieje. Dlatego po ostatniej scenie pozostał tylko niedosyt i pytanie "To już wszystko?".
Ok, z tym się zgadzam. Jednak ten sam zarzut można skierować w stronę autorki książki - czytając ostatnie zdanie w księgarni, mimo że z treścią poprzednich się nie zapoznałam (taki odruch), sama zastygłam nad lekturą z myślą "To już wszystko?". Dlatego powstrzymałam się od zakupu - nie lubię niedosytu.
[SPOILER] Przeciez on umarl, zamarzl w sniegu. Jak sadziesz, skad tam ten wymarzony dom, z dalekich wspomnien? Autentycznie stal tam od lat i czekal? Dokladnie w tym miejscu? Sanki znaduje w momencie, gdy traci zycie. Okazalo sie, ze wystarczy naturalna smierc "posiadacza wspomnien", aby w jakis sposob uderzyly w system, mieszajac sie w tej sieci informatycznej kontroli. Smierc jego poprzedniczki byla egzekucja, wiec nie wystarczyla. A tego scenariusza nikt nie przewidzial - nawet jego mistrz.
Nie umarł, tylko stracił przytomność. Zmianą pory roku ukazano upływ czasu, który w powieści jest bardziej rozbudowany. A co do książki, to jest pierwsza z tetralogii. Przeczytałem pierwsze trzy, ale jednak "Dawca" jest najlepszy. Moim zdaniem to najlepsza książka, jaką kiedykolwiek napisano i moja ulubiona.
maiahaoo - ów niedosyt, o którym piszesz zostaje wyjaśniony w dalszych częściach, trzeba mieć tylko cierpliwość. "Skrawki błękitu" i "Posłaniec" naprawdę warte są przeczytania.
Alez oczywiscie ze umarl. Podobnie jak Gabriel. Toz to proste jak 2+2. To byla droga w jedna strone.