Opowiedziana została (po łebkach) historia kobiety, która - mówiąc kolokwialnie - chciała se pożyć, najlepiej łatwo, lekko i przyjemnie. Jako że nic nie umiała (prócz wiadomo czego), popadła w uzależnienie (pokazane nieprzekonująco). Jest też pokazana alternatywa kościelna (jeszcze mniej przekonująca). Rozumiem szlachetność intencji Titowej, natomiast środki filmowe, które zużyła na ten film są nieco poniżej średniej. Kliszowy scenariusz, banalne dialogi i telenowelowe aktorstwo - taki jest ten film.