Intrygujący, choć nieco zapomniany kanadyjski horror, tudzież mroczny dramat o pisarzu i scenarzyście pulpowych horrorów (udana kreacja aktorska Stephena Younga), który cierpi na twórczą blokadę. Facet ma niezdrową obsesję na punkcie tego co robi, jest pracoholikiem i pragnie zająć się 'prawdziwą grozą'. Jego życie osobiste jest dysfunkcjonalne, wypełnione sprzeczkami z żoną i obojętnością wobec trójki dzieci. Stevena nawiedzają krwawe halucynacje obejmujące m.in. satanicznego kozła, kanibalistyczne zakonnice czy mordercze dzieci przywiązujące babcię do łóżka i polewające starszą kobietę benzyną. Kiedy jego córka zostaje powieszona podczas zabawy życie pisarza rozpada się na kawałki...

Sporo krwi i makabry, ale wszystkie krwawe sceny w "Deadline" pochodzą z filmów, które Steven już kręcił bądź dopiero nakręci wraz ze swoim producentem. Generalnie koncept tego kanadyjskiego filmu jest intrygujący: z jednej strony twórcze i psychiczne załamanie artysty, z drugiej korumpujący wpływ krwawych horrorów na widownię, w tym dzieci (takiego punktu widzenia jako fan horroru i kina eksploatacji nie podzielam). "Deadline" to jednak ciekawy film, depresyjny i nieco deliryczny, przynajmniej w finale. Dodatkowo na plus scena z występem zespołu punkowego i prezentacja piosenki zatytułowanej (o ile się nie mylę) "Revenge".

Jeśli lubicie horrory Davida Cronenberga to w zasadzie mogę śmiało polecić "Deadline". Pierwszy seans: 16 maja 2010 roku, dzisiaj ponowny. Czas trwania: 90 minut.