Dwoje wymienionych wyżej aktorów grających główne role wg mnie zwalili ten film na całego. Drętwa, jałowa, bez wyrazu gra. przy scenach, w których powinny być duże emocje nie było ich WCALE! Pani Pakulnis totalna żenada, żaden nerw na twarzy jej nie drgnał przez cały film. Po tym filmie chciałoby się zgodzić z osobami, które uważają, że Olbrychski to przereklamowany aktor, który tylko z szabelką fajnie biegał, a jak trzeba konkretną, bardziej subtelną emocję pokazać to wypada blado. Szkoda, bo temat filmu ciekawy - zdrada odbija się zawsze czkawką. Tylko ogólnie film trochę, przestany, przesiedziany, przegadany. Jak na jedną z części Dekalogu to trochę słaba.
W całości się zgadzam! Obiecałam sobie, że obejrzę cały cykl, ale jak na razie (i mam nadzieję, że tak zostanie) najsłabsza część....
Denerwowały mnie ich twarze, a zwłaszcza 'maska' Pakulnis... ogh
Tu nie chodzi o burzliwe emocje. Raczej właśnie chodzi o obojętność z jaką podchodzi się do życia, o to, że ten człowiek bez mrugnięcia okiem zostawia rodzinę w święta a kochanka bez cienia żalu go wykorzystuje. Pokazuje jak drętwe staje się społeczeństwo, które chyba nie umie się z niczego cieszyć. U Kieślowskiego nic nie jest przypadkiem
Każda część jest okropna, cała seria składa się wyłącznie z okropnych filmów. Pełen przekrój lunatyków, neurotyków, histeryków, megalomanów, katatoników, egzaltowanych, wycofanych, wyreżyserowanych, wydumanych, zadufanych. Ale to nie są źle grający aktorzy, tylko aktorzy grający ludzi grających swoje życiowe role. Dlatego każdy odcinek osobno wydaje się nędzny, ale sumują się w porażającą całość.