Świetna realizacja, świetne zdjęcia i gra aktorska. Oceniłem ten film wysoko, ale nie mogę jednak zgodzić się z moralną wymową tej części dekalogu. Zdaję sobie sprawę, że nieuchronna śmierć przez powieszenie to nic przyjemnego i stanowi dramat dla każdego "oczekującego" jej człowieka, ale dlaczego pomija się przy tym całkowicie dramat chociażby rodziny ofiary przedstawionego w filmie morderstwa?


Za to sama ofiara - człowiek, którego trudno nazwać dobrym, przyjemnym i kochającym bliźnich. A jednak sugestią reżysera nie było chyba to, że zabójstwo kogoś takiego jest zasługujące na większą pobłażliwość niż zabójstwo, dajmy na to uśmiechającego się do wszystkich listonosza? Z drugiej strony mamy wrażliwego chłopaka, który z płaczem wspomina swoją ukochaną tragicznie zmarłą siostrę. Kto jest w takim razie winny tego, że dopuścił się on tak strasznej zbrodni? Otóż najpewniej "system", pijany kolega na traktorze, a pośrednio można jeszcze dorzucić - osobę która sprzedała alkohol i - bądź co bądź - producenta alkoholu w ogóle. Nie należy również zapomnieć o wyjątkowo opryskliwym dla swoich klientów taksówkarzu. Wszak morderca przytłoczony tym wszystkim co destruktywnie wpływało na jego psychikę został pozostawiony niemalże bez wyboru. Musiał zabić.


Cóż... jest jeszcze opcja, dzięki której wszystko okazuje się być jakby dużo mniej skomplikowane. <I akurat nie mam tutaj na myśli ignorancji ;).>