Słaby scenariusz,gra aktorska Marczewskiej i wczechobecna nuda.
Przychylam się do powyższej opinii. Zdecydowanie ta część odstaje od pozostałych... - teatralny, dłużyzny nic nie wnoszące, bez "gwiazd" aktorskich - to można byłoby przełknąć jednak Ci aktorzy którzy tam grali byli nieprzekonujący. Wymęczyłem się strasznie... na szczęście dodatki do filmu trochę wynagrodziły mi film - były ciekawsze niż sam film. Jednak nie chciałbym potępiać w czambuł tę część dekalogu - bo idea była naprawdę b. doba - podkreślona rola zwrotu "przeciw bliźniemu swemu", jednak realizacja woła o pomstę do nieba.
Ciesze sie,ze ktoś w końcu popiera moją opinie a propo tego filmu,gdyż same rewelacje czytam na temat tego obrazu.Z akcentem na-niestety-musze przyznać,ze bardzo odbiega od reszty "dekalogu" ta część,dziwi mnie jednak to,że uwazana jest za jedna z lepszych.Cóz ja nie widze w niej takiego majstersztyku jak w pozostałych.Pozdrawiam.
"uwazana jest za jedna z lepszych" może to zasługa poprawności politycznej, poruszona w filmie tematyka żydowska itd.
Przez kogo uważana jest za jedną z najlepszych ? Oglądam cały Dekalog powtórnie po wielu latach i ta część kompletnie przy poprzednim oglądaniu nie zapadła mi w pamięci, a teraz w ogóle stwierdziłam, że nie rozumiem tej ogólnej oceny 7,8. Nawet Barciś był wg mnie wsadzony gdzieś tam przypadkowo byle ta postać zaistniała, a z reguły pojawiał się w momencie zwrotnym, który niejako determinował dalsze losy bohaterów. Ogólnie dałam 6 za niezły pomysł, ale chyba ze względu na Kieślowskiego i tak zawyżywałam ocenę.
Od czasów pojawinia sie tego "Dkalogu",krytycy i publiczność stawiali bardzo wysoko tą część w porównaniu do pozostałych.
Ok, rozumiem, tylko dlaczego ? Ja nie poznałam dzięki tej części żadnej prawdy objawionej. To, że w każdym człowieku drzemie dobro wiedziałam i przed tym filmem. To, że byli (i są) i dobrzy i źli ludzie - też. Lubię doznawać dzięki Kieślowskiemu niejakiego olśnienia, ten film mnie nie olśnił.
>Sugerowanie, że to właśnie początek filmu (ten wykład) nie był momentem zwrotnym dla głównych bohaterek...
Zgadzam się. Dałam ocenę "niezły" za niezły pomysł na tę część, ale poza tym wykonanie i cała reszta do bani. Dłużyzny, brak emocji w twarzach aktorek, brak jakiejkolwiek dynamiki... wszystko miałkie, nijakie, więcej emocji miałam gdy jadłam chleb. A to przeciez bardzo niosący temat, który można było zrobić w naprawdę interesujący sposób. Polecam film dokumentalny "Miiejsce urodzenia".
Wszyscy na Filmwebie skandują: "JEDZ! JEDZ! JEDZ! JEDZ! JEDZ! JEDZ!" Emocje siegają zenitu. Kromka chleba sczerstwiała z tych emocji. Majkalipcowa poci się, jej twarz tężeje, ale gryzie aż okruchy lecą. Cięcie.
Popieram. W tej części praktycznie nic się nie dzieje nie ma punktu kulminacyjnego itp.
Oooo,jestem w szoku,że znalazła sie garstka osób które mają podobne zdanie;)
Pozdrawiam.
Hehehehe-głównie "wątki" z Michaelem Myersem z "Halloween" w tym plakat z filmu;)
Z góry przepraszam na odnawianie nieco leciwego wątku.
Właśnie oglądam na TVP Polonia, sączę Jacka i stwierdzam, że to bardzo pomaga w odbiorze :) Muszę powiedzieć, że VIII nawet mnie wciągnęła, może przez tego Jacka :) Może się zaraz za "Przypadek" zabiorę, bo na trzeźwo nie przebrnąłem.
Mam odmienne zdanie na temat ósemki. Oglądałem do tej pory od jedynki do ósemki i z całą pewnością ósemka jest najtrudniejsza w odbiorze. Wielu dialogów musiałem słuchać po dwa razy, bo historia jest dość zagmatwana jak dla mnie. Film jest mało spektakularny i najbardziej nieaktualny, bo opowiada o zagrożeniu życia w takiej postaci, o jakiej młode pokolenie (w tym ja) nie ma pojęcia. Jeśli chodzi o samą tematykę, to dla mnie ta część jest o etyce i porusza ten temat w intrygujący sposób. Ta część zadaje najwięcej pytań ze wszystkich i - na szczęście - nie próbuje nachalnie na nie odpowiadać. Gra Marii Kościałkowskiej jest pełna emocji, Teresa Marczewska również obroniła swoją rolę moim zdaniem.
Niestety prawda. Ta część niespecjalnie mnie wciągnęła i niczym nie zaskoczyła. Najlepsze są dekalog 1, 5 i 6. Jeszcze przede mną dwie ostatnie części do obejrzenia.
Chyba faktycznie najsłabsza, ale... Być najsłabszym z TAKIEGO cyklu to jak zająć ostatnie miejsce w olimpijskim finale. Żaden wstyd :) Ponadto zakończenie i Łomnicki poprawiają końcowe wrażenie.
Nic nie pamiętam z tego zakończenia, więc nie jestem pewny czy jest aż tak dobre jak tutaj piszesz. Musiałbym jeszcze raz przebrnąć przez ten film i zwrócić na to uwagę... ale drugi raz się tak wymęczyć jak za pierwszym razem to mi się nie uśmiecha.
Zakończenie jest tu z gatunku tych "genialnie prostych", w jakich Kieślu się specjalizował (choć nie zawsze mu wychodziły). Kilka słów, spojrzenie... I już. Wielką sztuką jest, uważam, tak prosto, a jednocześnie mocno spuentować całą fabułę.
I nie przesadzaj z tym męczeniem się, wszak niecałą godzinę film trwa :)