Może to ktoś mi wyłożyć, bo nie rozumiem do końca.
Koncepcja tego filmu polega na tym, że jest swojego rodzaju polemiką dotyczącą słuszności tego przykazania. Polemiką między przykazaniem, a samym reżyserem, który przy pomocy historii Żydówki rozważa, czy w takim ekstremalnym przypadku kłamstwo jest uzasadnione.
Jeśli zastanawiasz się, w jaki sposób to przykazanie odnosi się bezpośrednio do treści filmu, to prawdopodobnie chodzi o kłamstwo, którym posłużyło się małżeństwo w celu "pozbycia się" Żydówki i sam problem moralny z tym związany, tj. czy odmowa pomocy Żydówce była etycznie słuszna, czy zagrożenie życia tych ludzi było wystarczającym usprawiedliwieniem tego, że skłamali.
Jednocześnie mamy tu kolejny dylemat, mianowicie treść ich kłamstwa, tj. że wbrew ich wierze byłoby podpisanie fałszywego świadectwa chrztu. Pamiętajmy, że nie byli oni ludźmi mocno wierzącymi, ale, czy gdyby faktycznie byli, to taki usprawiedliwienie działania byłby słuszne i czy paradoksalnie nie gryzłoby się z zasadami wiary chrześcijańskiej?