Niezła cześc, bardzo ciekawa kwestia została poruszona w tym filmie czyli o winie Polaków ale pod względem aktorstwa to dla mnie jeden z najsłabszych dekalogów. Jakoś role głównych bohaterek oraz role poboczne( chociażby studenci w tym najbardziej czarny wykrzykujący "go out":) nie przemówiły do mnie, brakowało mi w nich realizmu. To tylko moje opinia:)
na początku scena ze studentami była ciekawa i wciągająca ,najlepsza w filmie ,brakowało Artura Barcisa na ulicy za to był na uczelni co było niemałym zaskoczeniem myslałem ze wszędzie bedzie juz grał jakiegos ulicznego dziwoląga i włóczykija, a tu student.
zastanawia mnie tez koncówka czemu ten stary krawiec się jej wypierał,ze jej nie zna ze to nie prawda , udawał greka,coby m,u towarzysze jaruzelskie czy inne kiszczaki zrobili jakby sie dowiedzieli ze podczas wojny uratował małe zydowskie dziecko,bo mysle ze nic, przykro sie tez patrzy ze w tym wieku gdzie juz przezyli nie mal całe zycie i została im emerytura na tym ziemskim padochu tak sie boją i częso ze strachu
Zastanawia mnie, czy to nie on się wystraszył, czy nie był autorem plotki o domniemanej akcji gestapo. Zofia mówiła, że wiele przeżył w czasie wojny i woli o wszystkim zapomnieć. Nie lubi rozmawiać, woli szyć.
Czemu służyła ostatnia scena? Ukryty w zakładzie, przez okno obserwował, jak kobiety pojednały się- i uratowały tym samym spokój ducha. Sam stał z boku. Czy on też czuł wtedy ukojenie, czy dla niego to też był kres udręk? A może to on zdradził? Może nie czuł się godny przyjmować pochwał od kobiety, którą wydał? Ale znów jego lakoniczna wypowiedź: "A ja miałem wtedy 22 lata. Wraca pamięcią do '43. Chce przez to powiedzieć, że ją pamięta, czy tłumaczy się, że był młody i nieodpowiedzialny? Co oznaczają jego słowa?
Może on jest kluczem do przykazania: "Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu"?
no mnie sie wydaje, że ta profesorka cały czas waliła ściemę i że ostatnia scena i ta z gimastykiem to sugerują. i to, że starą przeraża wizja konfrontacji z krawcem. tak samo na początku jak reaguje na tę Elżebietę, mam wrażenie, że już wtedy boi się, że prawda wyjdzie na jaw. o ile pamiętam, to w tym ósmym przykazaniu chodzi też o to, że życie należy budować na prawdzie, Elżbieta próbuje prawdy dociec, stara ściemnia, krawiec coś wie, ale nie powie, w rozmowie trzyma sie jedynie faktów (że dwadzieścia dwa lata, pierdu pierdu), czyli niby nie kłamie, ale zataja prawdę, nie mówi o tym, co naprawdę się stało, więc też grzeszy. na końcu tylko bezgłośnie porusza ustami, słowa, które dałyby prawdziwy spokój ducha nigdy nie zostają wypowiedziane. no i wydaje mi się jeszcze, że on od razu wiedział, kto do niego przyszedł. no, ale tyle moich odnośnie moich wrażeń, może jestm poprostu zmęczona ;)
Nie wszędzie gra dziwoląga. w III części cyklu wcielił się w postać kierowcy tramwaju. Nie obejrzałam jeszcze wszystkich odcinków serii "Dekalog", a mam już 2 przypadki, w których jego rola zdecydowanie odbiega od charakterystyki "dziwoląga".
Dla mnie też najsłabiej zagrany był dekalog VII, przynajmniej jeśli chodzi o główną bohaterkę.
Mnie z kolei ten dekalog się podobał, natomiast mnie również rozbawiła scena czarnoskórego studenta w białej muszce, który pilnuje porządku w "klasie";]]] A tak swoją drogą nie całkiem czuję po co w ogóle była ta scena z pijanym studentem, który wkracza w środku zajęć?? Czemu to właściwie miało służyć? Przerwaniu napięcia? Jakoś nie bardzo to czuję