Według mnie Ben Stiller ma dziesiątki razy więcej gracji niż Sasha Baron Cohen w ciężkich "Brüno" czy "Boracie". Pokazuje, że filmy parodystyczne tego typu powinny być krótkometrażowe lub mieć dobrą historię (jak naprawdę niezła kontynuacja z Owenem Wilsonem) i nie bazować na tylko jednym żarcie.