dosłownie i w przenośni. Główny bohater na samym początku filmu, traci żonę w wypadku samochodowym. On uchodzi z niego cało. Musi zmagać się ze swoją stratą. Przychodzi mu to z łatwością, za co wielki plus! Nie ma rozpaczania, płakania po kątach, wspominania, rozpamiętywania itd... Gość wszystko chowa w swoim wewnętrznym pancerzu, który ma na sobie i pod którym jest mu wygodnie. Głupia sytuacja ze szpitala, a dokładnie chodzi o automat z batonikami i jego uszkodzenie w momencie wyboru cukierków, sprawia, że bohater postanawia napisać list z zażaleniem o firmy, która stawia takie automaty. Przy okazji wypisuje w swoich kolejnych listach dokładne opisy swojego dotychczasowego życia. Im dalej tym ciekawiej, ponieważ pewnej nocy oddzwania do niego osoba z punktu obsługi klienta. Odreagowanie jakim staje się pisanie osobistych listów, późniejsza realna znajomość z kobietą z punktu obsługi klienta oraz wielka chęć i zaangażowanie w rozwalanie najpierw na budowach, później swojego domu, sprawia, że to przeżywanie śmierci nie jest takie złe. Dodatkowo w pewnym momencie przyznaje się, że nie kochał swojej żony, także to też wpływa na jego sposób myślenia o stracie. Genialne zwroty akcji, które są serwowane znienacka i których widz się nie spodziewa, sprawiają, że film staje się coraz ciekawszy. Warto zobaczyć.
Z Twojego komentarza wynika, że film jest conajmniej niezły ale wystawiłeś mu ocenę 4/10, czyli "ujdzie". Czy może ja coś źle zrozumiałem?
dzyniu ocenia każdy film swoją skalą od 1-5. dużo osób chciało z tym walczyć, ale trzeba to chyba uszanować, jedna osoba raczej tak bardzo nie zaniża oceny ogólnej :)