Twórcom "Dhooma" udało się znaleźć ciekawy koncept na serię filmów, którego mogą pozazdrościć inni. Pomysł aby oprzeć całą serię na parze agentów nie będących w pełni postaciami pierwszoplanowymi jest świetny. Po pierwsze gwarantuje ciągłość serii, ale przede wszystkim pozwala na powierzanie głównej roli w kolejnych częściach coraz to nowszym gwiazdom promowanie nimi filmu. Do tego dzięki emocjonalnemu przywiązaniu widza do antagonisty będącego jednocześnie głównym bohaterem znika komfortowe uczucie nietykalności protagonisty. Pojawia się strach o losy protagonisty (przyp. antagonisty filmu), którego próżno szukać w przygodach Jamesa Bonda, Indiany Jonesa, rodziny Toretto czy Avengers.
Jesłi chodzi o "Dhoom 3" wiele dał mu Aamir Khan. Jego postać nadała filmowi trochę głębi. Abhishek Bachchan i Uday Chopra na poziomie poprzednich części. Klimatem podobnie jak "Dhoom 2" film przypomina późniejsze części "Szybkich i wściekłych". Ten sam poziom nierealności i hardkorowości bohaterów. Oczywiście jak w każdym obejrzanym przeze mnie do tej pory indyjskim filmie akcji jest wszechobecne znane z "Matrixa" slow motion i wzorowane na "Mission: Impossible" niemożliwe włamy. Nowością są elementy typowe dla filmów Nolana. Sposób kadrowania Chicago jak i same lokacje występujące w filmie są wyjęte prosto z "Mrocznego rycerza", a fabularny twist z "Prestiżu".