e.t. home movies video production presents: i am therefore i make a home movies, i make a home movies therefore i am.. obrazkowe szumy, zlepy, ciągi, taniec rzeczywistości.. life still goes on.. and he was in ecstasy.. jawny dziennik jonasa niczym ten nasz, tajny i mironowy, zapiski ocalonego z dwudziestego wieku, celebrującego, rozkochanego, zniebieszczonego, rozliryzowanego.. czerpiącego pełnymi ciężarówami z tak zwanej frajdy przeżycia, która go na pewno nie minęła.. próżno doprawdy i ze świecą czegoś tak wspaniałego!

she is in the room. morning. we see the window. sound: horse hooves, clip clap. view from the window: we see the horse now. riding to the park.

filmy jonasa są jak kolejne odcinki jednego serialu. niby inne tytuły, zmienne scenerie, inne rysy twarzy, ale nie dajmy sie zwieść: mekas widzi jedno i stara się je wyrazić. ważniejsze od tego na co się patrzy jest to skąd się patrzy.

now you go outside, you look at the sun. then you return home and you can't work, you're impregnated with all that light.

jedna ziemia, miliardy światów? zapewne. a każden jeden świat umieszczony w centrum aparatu poznawczo-operacyjnego każdego z nas z osobna. nas - jako planety, nas - jako gatunku, nas - jako nas samych. i nas jako innych, którzy są tacy sami jak my. innych nie tylko ludzi, tylko innych pojedynczych istnień innych ze świata roślin, zwierząt, owadów i okolic. bo przecież jest tak, że każde to pojedyncze istnienie - od jętki jednodniówki po planetę ziemię - znajduje się w centrum świata własnego. nie innego. albo coś źle czytam. albo powinienem był porzucić oglądanie filmów przyrodniczych czytanych przez panią krystynę czubównę wespół w zespół z czytaniem upaniszad..

anyway, anyway, jakby tam nie było - najwyższych lotów kinko, chłopaku, kineczko, błogo sławiące Jedno.