Tak bym dał 7, a daję tylko 6. Z intrygującego końcówka zrobiła film irytująco-nużący. Tarantino przedłuża i przedłuża, aż w końcu nie wie kiedy skończyć i w efekcie przynudza. Ponadto podobne motywy i akcje widzieliśmy już w "inglorious basterds". Czyli klasyczne zjadanie własnego ogona.
Zapomniales dodac "Moim zdaniem", poniewaz mozna zauwazyc jakbys byl pewien, ze on zrobil cos zle, a skoro ten film zostal tak bardzo dobrze przyjety, i uwazany za jedną z lepszych produkcji Tarantino, to twoje pewne podwazanie jest dosc... smieszne :)
Idąc twoim tokiem rozumowania: much jest więcej niż ludzi, to kupa musi być lepsza od kawioru.
Zobacz w jakich kręgach obraca się Tarantino, oraz jak stoczyła się gala Oscarowa - reszty się domyś zanim napiszesz o "owacjach na stojąco"
Django to film prostacki - dla prostaków. Monthy Python był inteligentny - tyle porównania.
Nastały czasy motłochu - czy mamy się z tym zgodzić? Bo much jest więcej.
Dla mnie ten film to dno - nie boję się pisać, że "król jest nagi" Tym bardziej iz ten król "boi się" gejów i żydów - Monthy Python potrafił z nich (i nie tylko) żartować.
Tarantino się skończył - miał kilka fajnych filmów ale to co kręci ostatnio to kupa w czystej postaci.
Dokładnie!!!! Tempo było dobre, aż nagle zdechło i zrobiło się rzeczywiście nużąco, a Waltz był taki sam jak w Bękartach
Fakt, Tarantino robi tak na prawdę film z kilku długich scen ( oczywiście mega przerysowane i surrealistyczne ), jak chociażby w Bękartach gdzie Hans Landa je se to ciastko ( każdy wie <3 ) i je i mówi, taki ma styl, No ale w Bękartach film faktycznie robił już wrażenie że się finalizował, a końcówka jest beznadziejna, ucieczka Django słaba, Tarantino trochę żałosny, na siłę się "wkleił" do filmu, jak dla mnie tutaj była porażka, chociaż bardzo lubię ten film, koniec rozczarowanie, szczególnie ta radość laski Django jak on rozwala wszystko w powietrze, no kurcze jednak to trochę zepsuł,
No i tu pytanko, nie uważacie, że Django troche olał śmierć Schultza ? Zostawił go w tej stajni i se odszedł po prostu ? Tyle mu zawdzięczając ?
Tym właśnie odznaczają się filmy Tarantino, absurdalność, czasem jest poważnie później komedia i takie zamieszane nie wiadomo czego się spodziewać, czasem wychodzi na dobre czasem gorzej. Generalnie do momentu "transakcji" był rewelacyjny a później popsuł jak filmie "OD ŚWITU DO ZMIERZCHU"
Dokładnie. Do tej transakcji, jak to nazwałeś, wszystko się trzymało kupy i jakby film się dzielił na 2 częsci - do strzelaniny w salnie i reszta - jakieś urywki scen - jak dla mnie wszystko na szczęście ratuje ekstrawagancka zemsta Django - ale trochę zabrakło pomysłu na tą końcówkę, jakby została wymyślona tylko po to żeby mógł sobie Tarantino zagrać - trochę żałośnie się wkradł w ekran bo scena była jak dla mnie słaba.
Dokładnie tak, w jego filmach można się spodziewać wszystkiego aczkolwiek dostarcza ogromną dawkę nudy z przebłyskami kultowych scen to w Django trzymał wysoki poziom, zaskoczył mnie pozytywnie. Od transakcji zwykły burdel który przedłużał się w nieskończoność do którego przyzwyczaił już Tarantino. Najzabawniejsze że ludzie wmawiają sobie wysoki iloraz inteligencji z powodu fascynacji sztuką ów reżysera :)