Kiepskie napisy początkowe, za to wspaniały soundtrack. Film mógłby się obejść bez zbędnych pouczań. Ale w końcu to spaghetti western i nie należy wszystkiego brać na poważnie. Jeden z lepszych.
8/10
Rzeczywiście, kawał porządnego kina. Szybko leci, przyjemnie się ogląda i co najważniejsze, nie wieje w nim nudą. Tekściki nie były takie złe. Skoro był mentor i uczeń, to musiały pojawić się ''złote myśli'', którymi kierują się zawodowcy.
Kwestia aktorstwa. Giuliano Gemma, to dla mnie nowość, ale już czuję sympatię dla tego pana. Z przyjemnością zapoznam się z filmami, z nim w obsadzie. Tutaj: sprawnie wykreowana postać wyrzutka z ambicjami, które zarzuciły mu trochę klapki na oczy. Z kolei Mistrz Van Cleef, to profesjonalista. Jego bohater, Talby tak mnie omamił, że stałam po jego stronie do momentu, aż zastrzelił Murphy'ego.
No i na koniec soundtrack. Riz Ortolani - trzeba przyjrzeć się jego twórczości po tym co usłyszałam w tym filmie. Muzyka była niesamowita. Wątpię, by w moich oczach pobił Ennio Morricone, ale kto wie jak to będzie?
To tyle ode mnie.
Ennio Morricone jest nie do przebicia jeśli chodzi o westerny. Dorównać mogli mu Luis Bacalov i Riz Ortolani, ale po prostu okazywali się gorsi. Głównie dlatego, że Morricone jest kompozytorów do takich filmów jak "Faccia a faccia", "Człowiek zwany Ciszą", "Navajo Joe", "Śmierć jeździ konno" - a jest to czołówka spaghetti westernów, po części dzięki jego muzyce.
"Faccia a faccia" i pan Volonte. Charakterystyczna i charyzmatyczna twarz. Film dopiero przede mną, ale nie przeczę, że nie będę stronić od innych produkcji z tym panem.
Co do Morricone: dla mnie on jest czarodziejem, a jego muzyka to po prostu magia. Luis Bacalov - jeśli chodzi o tego kompozytora, to tylko w ''Django'' miałam okazję zetknąć się z jego twórczością.
Bacalov nie potrafił się odnaleźć po spaghetti westernach i podejrzewam, że jego muzyka przechodziła bez większego echa. Dopiero dwadzieścia lat później zgarnął oscara za Listonosza.
Jeśli chcesz się lepiej zapoznać z westernową twórczością Bacalova polecam "Il grande duello"- całkiem udana produkcja z Van Cleefem, (jak widzę jesteś jego fanem). Dobrą muzykę ma też "Lo chimavano King", chociaż samego filmu jeszcze nie widziałem.
Jestem fanką Van Cleefa. A film ''II grande duello'' niedawno obejrzałam. Muzyka naprawdę była porządna. Motyw przewodni trochę przypominał melodię, którą grał Harmonijka w ''Pewnego razu na Dzikim Zachodzie''.