Film nie był arcydziełem, ale przyjemnie się go ogłądało. Nawet nie razila mnie Renee, a Ewan był jak zwykle świetny. Film moze nie odbiegał daleko od schematu, ale był dobrze zrobiony co się ostatnio rzadko zdarza. Fajne wnętrza, przerysowane stroje i gesty - dla obecnego pokolenia to wygląda wręcz jak s.f. No i ta muzyczka świetna. Ostatnio wogóle w kinie amerykańskim nastąpił powrót do tamtych czasów "Uśmiech Mona Lizy", "Daleko od Nieba", a nawet nadal jest żywy w amerykańskich filmach tamtejszy wzór kobiety chociażby w "Legalnej Blondynce". Marzenia o typie kobiety, który już nie wróci.