Nie była to przypadkowa scena. Ja mam taką refleksje że ten film w bardzo naturalistyczny sposób przekazuje obraz kaniabala- oni jedzą mięso tak jak zwierzęta mięsożerne jedzą po polowaniu - wgryzają się zębami, szarpią skórę, ścięgna, jedzą wnętrzności, oczy, wszystko surowe, krew zostaje na pysku... To jest naturalne. Natomiast człowiek hoduje sobie zwierzęta przemysłowo, potem to zwierzę ktoś musi dla niego zabić l, oprawić, usunąć skórę, szczecine, wnętrzności zanim zostaną spożyte muszą być obmyte z nieczystości, mięso poddane jakiejś obrobce- nawet chociażby zmielone. To nie jest naturalne dla mięsożernych zwierząt. Przeciętnego zjadacza kiełbasy myśl aby zjeść surowe oczy albo poderżnąć gardło zwierzęciu napawa obrzydzeniem lub strachem. Druga rzecz to dialog bohaterów że
te zwierzęta które oglądają w rzezźni mają swoje rodziny, język... - w nawiązaniu do tego że ich ludzkie ofiary i te rzeźne zwierzęta wcale się tak bardzo nie różnią, w oczach kanibala to mięso i to mięso. I w sumie tak jest. To tylko my nadajemy wartość życiu -w naszej kulturze są zwierzęta do kochania i do zabijania, na informacje o tym co się dzieje w Yulin w Chinach przeciętnemu Europejczykowi zaciskają się pięści- podczas gdy ma Yulin u siebie na co dzień.