australijskie odniesienie do filmów , np. Guya Ritchiego.
szkoda talentu aktorskiego Guya Pearca , gdyż ten film jest po prostu pretensjonalnym naśladownictwem , wykazem braku własnego stylu
i z minuty na minutę coraz bardziej nużącą fabułą.
a finał to szczyt szczytów ...
litości ! ...
dokladnie.. wlasnie mialem to samo pisac ale ktos mnie wyreczyl.. guy jak zwykle klasa ale filmik co najwyzej sredniawka... zaczyna sie obiecujaco a potem jest coraz gorzej az do koncowki tak marnej ze az zal.. z minuty na minute coraz gorzej... jak ktos koniecznie chce zglebiac australijskie kino gangstersko-sensacyjno-komediowe to zdecydowanie polecam Dirty Deeds albo Gettin' Square.. duzo lepsze niz ten film w ktorym scenarzystom pomyslow starczylo na wejsciowke i pierwsze 30 minut....