Najgorsze są dialogi, a właściwie ich brak - postacie po prostu mówią co zrobiły albo co zrobią. Lepiej by wyszło, gdyby wziąć przypadkowe osoby z ulicy i niech coś zaimprowizują. Była jedna autentycznie zabawna, ale krótka scenka: "Joe Blow, the lover man".
Brakuje tej takiej kreatywności spotykanej w filmach bardzo niskobudżetowych, kiedy twórcy próbują nadrobić braki warsztatowe absurdalnymi niekiedy pomysłami. Ten montaż na odp*dol i mikrofony w kadrze to nie wiem, chyba były celowo i dodają trochę uroku, ale film jako całość jest po prostu nudny. Jest drętwy, rozczarowująco mało w nim luzu i polotu.