Jeden z najbardziej odważnych i prowokacyjnych filmów Duńczyka Larsa von Triera opowiada o pięciu mordach dokonanych przez seryjnego mordercę odnajdującego artyzm w tym co robi.
Nie byłby to von Trier gdyby w swój film nie wplatał osobistych wątków. Nie twierdzę, że reżyser też jest psychopatą. Bez wątpienia ma problemy z psychiką, ale chodzi mi o to, że "Dom, który zbudował Jack" symbolizuje jego własną pracę. Przynajmniej ja to tak odbieram. W każdym razie film jest prześwietnie zbudowany pod każdym kątem. Dillon to dla mnie czerstwawy aktor, ale tutaj zagrał wyjątkowo udanie - tak właśnie wyobrażałem sobie świrów tego rodzaju i podano mi to jak na tacy. W mojej opinii mamy tu najlepiej przedstawioną psychikę mordercy w historii kina. Co ważne, w tak pogiętym filmie doszukamy się też możliwie najlepszego rodzaju czarnego humoru, ironii, mnóstwa symboliki, nawiązań, powiązań, ekspresji artystycznej, przemocy, a nawet surrealizmu. Reasumując, minusem, a zarazem plusem tego filmu, jest to, że nie trafi on do każdego - jakby był kierowany do innych morder... artystów. Być może każdy doszuka się w nim własnej filozofii. Polecam!!!
Cytat warty uwagi:
"Niektórzy ludzie twierdzą, że okrucieństwa, które popełniamy w naszych myślach są w rzeczywistości pragnieniami, których nie możemy urzeczywistnić w naszym kontrolowanym społeczeństwie, dlatego zamiast tego wyrażane są poprzez sztukę. Nie zgadzam się z tym. Wierzę, że Niebo i Piekło to jedno i to samo. Tylko Dusza przynależy do Nieba, a ciało do Piekła."
Dialog warty uwagi:
Simple: Dlaczego zawsze musisz być taki okrutny? Nie jestem doszczętnie głupia!
Jack: To k*rwa zależy jak definiujesz słowo "doszczętnie"
xDxDxD
[własne, wolne tłumaczenia]