Usilne łączenie osoby reżysera z treścią filmu mocno samemu dziełu szkodzi. Mamy tu świetny portret seryjnego zabójcy uwieńczony przewrotnym epilogiem, który w mojej interpelacji wyglada następująco: policjant oddający strzał przez dziurę w drzwiach zwyczajnie zabija Jacka a ten wkracza do piekła.
Obraz jakoby wprowadza widza w samo miejsce zbrodni, czujemy się jakbyśmy byli tuż obok mordercy i jego ofiar. Mało, które działo filmowe prezentuje nam psychopatę i jego zbrodnie w tak bezpośredni, niemal namacalny sposób .
Kolejnym aspektem obrazu jest ukazanie braku granic w sztuce, zrzucenie jakichkolwiek barier jej formy czy treści w sposób skrajny, poprzez swoiste upoetyzowanie przez Jacka mordów. Dosłowne traktowanie mordu jako przejawu artyzmu uważam jednak za przesadę, jest to jedynie przykład wyolbrzymionej skrajnościami. Rozumiem oburzenia, żale i gniew aczkolwiek osobiście uważam ze ten film należałoby potraktować z dystansem zarówno do twórcy jak i samej treści dzieła.
Nie odnoszę tego filmu do narcyzmu von Triera - jak recenzenci. Ja nadałabym mu tytuł" Dom, który zbudowała ludzkość"
Stwierdzenie w punkt, myśle, że i sam twórca sugeruje nam takie postrzeganie filmu, historyczne odniesienia niekoniecznie musza tyczyc się tylko do (lub w ogóle) niefortunnej wypowiedzi Triera lecz samej postaci Jacka, która staje się uosobieniem zła wykreowanego przez człowieka. Nie jest wysłancem zła „pozaziemskiego” piekła czy tez produktem pierworodnego grzechu czy wrodzonej w jakimś stopniu człowiekowi agresji. Stal się czymś znacznie gorszym, jest zbrodnią przeciwko naturze, w której wszelako jakby nie było przemoc istnieje. Sztuka dla sztuki, zło dla zła.