Fantastyczne, świeże spojrzenie, doskonałe pomysły równie udanie przeniesione na ekran. Film zaskakuje, bawi do rozpuku i szczerze mówiąc - nie odnajduję w nim słabych punktów, dawno nie otrzymałem takiej dawki rozrywki :) Wielcy źli bogowie!
Bo pokazuje coś czego jeszcze nigdy nie było,wyjaśnia skąd brały się wszystkie horrory,dlaczego ludzie w horrorach zawsze zachowuja się tak głupio,dlaczego zawsze mamy ustaloną kolejność kto,kiedy ginie,a potem zrobili z tego wiarygodnego twista,z genialnym zakończeniem.
Zasadniczo odpowiedź jest wyjątkowo prosta - takich filmów się praktycznie nie spotyka. Zdecydowaną większość da się ulokować w określonym gatunku, z wplecionymi ewentualnie elementami innego.. A czym jest ten? Nie jest horrorem.. Komedią tym bardziej. Mamy pod ziemią wielkich, złych bogów, może więc jest filmem fantasy? A skądże, film ten jest po prostu chatką w środku lasu :) Chatką, która zaprasza widza do zabawy w której możemy zatańczyć z nieskrępowaną niczym fantazją twórców. A czy to się widzowi spodoba? Może zachwycić, może odrzucić, może pozostawić obojętnym.. W tym konkretnym wypadku przeważają jednak emocje skrajne. Mnie zachwycił i powtórzę - takie właśnie filmy chcę oglądać, których twórcy nie boją się odrzucić wszystkich schematów na bok :)
(możliwe spojlery)
Osobiście uważam, że film jest dobry, ale ma kilka wad ;) Konwencja horroru, jednak z ciekawym podejściem. No i ta zabawa z widzem :) Poza tym naprawdę świetne scenki biurowe, naprawdę dowcipne ;) Jednak po zjechaniu bohaterów windą w dół, fabuła leci na łeb na szyję. Tę część filmu ratuje tylko scena jatki (robi wrażenie)i te wszystkie stwory. Bo niestety wyjaśnienie z bardzo złymi bóstwami mieszkającymi pod nimi mnie nie przekonało. Dlatego tylko 6,5/10, z braku takiej skali - słabe 7.
A mnie akurat to wyjątkowo przypadło do gustu. Nie jest to dla mnie zwyczajne wyjaśnienie dlaczego tak a nie inaczej się dzieje w filmie.. Tutaj mamy już po prostu całkowite puszczenie wodzy fantazji, równie dobrze spod ziemi mogły wychodzić dinozaury albo kosmici, ważne by była moc :) Normalnie coś takiego bym uznał za wadę.. W tym filmie dostajemy jednak po trochę wszystkiego i bez tego dopełnienia byłby dla mnie niekompletny i czegoś by mi brakowało. Tak - nie brakuje mi nic, jestem w 100% usatysfakcjonowany, tak jak wcześniej byłem chyba tylko na Hot Fuzz :)
ja też jestem zachwycona filmem :D Wyborna parodia horrorów z serii "grupa nastolatków w domku w lesie" ;)
Szczerze to nie sądzę, by było w nim dużo do rozumienia. Wszystko jest tak jasne i klarowne jak tylko się da.. Problemem jest chyba to, że ludzie często nie potrafią oddzielić dwóch warstw i oceniają film przez pryzmat swych oczekiwań wobec niego. Gdy ktoś siadając do tak nowatorskiego dzieła spodziewa się kolejnego powielenia tego samego schematu, który już widział setki razy - nic dziwnego, że można się zawieść. Ale.. czy to wina samego filmu?
Dla mnie lepsze z gatunku horror-komedia były te filmy:
Martwe zło 2 1987
Martwe zło 3 - Armia ciemności 1992
Powrót żywych trupów 1985
Powrót żywych trupów 2 1988
Zły smak 1987
Martwica mózgu 1992
Dom 1986
Postrach nocy 1985
Rodzina adamsów 1991
Cemetery man 1994 (O miłości i śmierci)
Wysyp żywych trupów 2004
Porąbani 2010
podzielam zdanie! Podeszłam do oglądania go z przymrużeniem oka, spodziewając się typowej jatki (ocena na filmwebie nie zachęca...), a tu taka miła niespodzianka :) uśmiałam się bardziej niż na niejednej komedii, a do tego scena, w której wszystkie potwory zostały wypuszczone - po prostu powala na łopatki! i oczywiście jest to smaczek dla koneserów wszystkich horrorów, którzy mogą wyszukiwać odniesień do starszych filmów tego gatunku :)
a mnie właśnie zniesmaczył ten niepotrzebny i trochę głupawy humor w kilku scenach, bo przez większość seansu film sprawia wrażenie ambitnego, sprytnie manipuluje emocjami widza i subtelnie wykłada kolejne karty na stół. Podobał mi się ten minimalizm na początku, ale końcówka jest po prostu z kosmosu... nie pasuje do całej konwencji... Te wszystkie potwory wyglądały sztucznie i akcja rozkręciła się na maksa co kompletnie nie współgrało z pierwszą połową filmu. Szkoda, mogli to zrobić z większym wyczuciem, a nie z przesadą... Ale i tak niektóre sceny z tych końcowych naprawdę były rewelacyjne... Ogólne wrażenie mogę wyrazić taką metaforą: Film jest jak poziom rtęci w termometrze... Stopniowo robi się coraz cieplej i to się widzom podoba, lecz pod koniec ktoś za bardzo podkręca temperaturę i termometr pęka, a rtęć rozlewa się na wszystkie strony... ;/
Niepotrzebny i głupawy - to już oczywiście kwestia gustów, do mnie w każdym momencie przemawiał. Ale muszę zwrócić uwagę na Twoje porównanie do termometru, fenomenalne! Cóż, po prostu wygląda na to, że lubię raz na jakiś czas być polany rtęcią ;D
to masz fenomenalną odporność na jej szkodliwe działanie :P ;D A, i zapomniałem dodać, że efekty też marne i takie ubogie co strasznie mnie raziło, bo w dobie dzisiejszej technologii powinno wyglądać to trochę lepiej... No cóż, kwestia gustu i upodobań... i stosunku do rtęci :D
Nie powiedziałbym, typowe dla horroru napięcie zostało świadomie wyrzucone z filmu na rzecz.. hmm.. czegoś innego :)