Czułem się, jakbym oglądał jakiś badziewny, polski film z lat 80. Fabuła, dialogi takie
niebergmanowskie - po prostu słabe.
W większości filmów Bergmana czuje się ten niepowtarzalny styl, zdajemy sobie sprawę, że
reżyser chce przekazać nam coś wartościowego, a tutaj?! Niby są jakieś emocje, uczucia,
jednak, przykro to mówić, wyszło trochę tandetnie..
Kurosawa w "Sanjuro" parodiował filmy samurajskie, może Bergman uczynił to samo
swoim dramatom w "Dotyku"...