Chociaż film był pełnometrażowy (90min) to miałem przemożne wrażenie,że to taka etiudka filmowa. Ciepłe, lekko nostalgiczne dziełko zamknięte w małym wycinku czasoprzestrzeni. Coś jak ośmiotaktowe etiudki Cernego :) Człowiek dopiero co się rozpędzi, a tu już. Koniec. Gdzieś z tyłu głowy jest chęć rozwinięcia tematu, dowiedzenia się czegoś więcej o bohaterach, miejscu, pytanie - czemu nie 120minut, ale chyba taki był zamysł reżysera. Rozwlekanie opowieści, podanie jej na tacy niekoniecznie poprawiło by odbiór.