Cóż, przede wszystkim otrzymałem coś zupełnie innego niż się spodziewałem. Miała być historia napadu na bank (bo tak we wszystkich opisach można było wyczytać), a tak naprawdę jest to film o perypetiach bogaczy ;)
Kolejna sprawa, która mnie bardzo zdenerwowała to tekst na plakacie filmu - "Najzabawniejsza komedia Woody Allena", jak takie coś widzę to od razu odechciewa mi się oglądać.
Co do samego filmu, to niestety - jak to u Allena - wykonanie przecietne, prawie że teatralne, proste ujęcia, muzyka niezbyt pasująca do tematu... Po prostu kino Woody'ego Allena, nigdy nei lubiłem go za to. Jednak pomysł na scenariusz ciekawy i przede wszystkim aktorzy, Tracey Ullman jest świetna ;)
Ostatecznie wyszło jednak dość przeciętnie i nawet zgryźliwe dialogi a'la Allen nic tutaj nie pomogły. Mogło być lepiej.
Nie wiem naprawdę czym tak się wszyscy zachwycają, owszem, Allen nakręcił wiele świetnych filmów, ale w ostatnich latach niestety podupadł i w większości wypuszczał włąśnie komedie podobne do "Drobnych cwaniaczków". Nie wiem dlaczego nie docenia się takich braci Coen, których filmy są - po pierwsze - zabawniejsze, lepsze pod względem reżyserii, a przede wszystkim po drugie - wykonane na niezwykle wysokim poziomie - zdjęcia, muzyka itp. Może nie mają takiego dorobku jak Allen, lecz moim zdaniem drzemie w nich znacznie większy potencjał od Allena. Zresztą co ja tutaj porównuję, jedyne co ich łączy z Allenem to chyba gatunek w jakim się lubują, czyli komedia. Tak poza tym to wszystko robią inaczej.
Ale aby tak smutno na koniec nie było, powiem, ze "Annie Hall" to nie jest, ale obejrzeć można...