Niby to dobrze, że porusza sporo ważnych kwestii i miałam wrażenie, jakby próbowali tam przedstawić każdą możliwą postawę czarnoskórych wobec problemów na tle rasowym, ale film przypominał swoją konstrukcją suchy artykuł. Postaci niestety wyszły bardzo papierowe, mam wrażenie, że jedyną ich cechą było spojrzenie na kwestię rasizmu (nie da się ukryć, że to główny wątek filmu, ale wszystko przedstawiało się bardzo płasko). Najgorszy był antagonista, czyli Kurt. Zastanawia mnie, czy to imię jest przypadkowe, zapewne tak, ale skojarzyło mi się z ciemiężycielem czarnoskórych z "Jądra ciemności". Był on takim odpowiednikiem Jeffreya z "Bóg nie umarł" (swoją drogą widzę podobieństwa między tymi produkcjami). Kurt po prostu to wszystko co najgorsze, jego charakter to głupi republikanin, który nic innego nie ma w życiu do roboty, tylko szukanie zwady z osobami o innym kolorze skóry. Rozumiem, że takie osoby istnieją (tzn. mało myślące), ale Kurt wyglądał jak jakiś manekin skupiający wszelkie zarzuty lewicy wobec prawicy (mówiąc w bardzo, bardzo dużym uproszczeniu). Czasem te jego podłość i nikczemność były naprawdę przerysowane i sztuczne. Na plus policzyłabym jednak, że film zmusił mnie do zastanowienia się ponownie nad tematem, mimo wszystko. Myślę jednak, że na jedno by wyszło, gdybym przeczytała artykuł, bo film jest zbudowany nie z pełnokrwistych postaci, a kukiełek z poprzyszywanymi poglądami. W kwestii estetyki też nie był zachwycający, bardziej przypominał słaby serial młodzieżowy. Zakładam, że głównym celem tej produkcji było zwrócenie uwagi na problem, co chyba się udało. Można to jednak było zrobić w lepszy sposób. Aha, no i gdzieś tam wyczytałam, że była to komedia. Szczerze to chyba nie załapałam tych śmiesznych momentów i bym się nie domyśliła.
Przykro mi to mówić, ale jeśli ci bohaterowie są dla ciebie papierowi, to masz zdolności kognicyjne kartki papieru.
Może po prostu ludzie, z którymi się na co dzień spotykam nie są skonstruowani po to, żeby przekazać sobą jakąś jedną ideę i do tego się ogranicza ich osobowość, ale możliwe, że żyję w jakimś dziwnym świecie, a ten normalny świat został odwzorowany w filmie "Drodzy biali ludzie".