aczkolwiek muszę przyznać, że nie poruszył mnie ten film w jakiś wyjątkowy sposób.Największy atut to zdecydowanie aktorstwo(trochę za mało na ekranie ożywczego Shannnona). To w sumie ciekawa zprawa, ale mam wrażenie jakby z każdym kolejnym filmem Mendes nieznacznie obniżał poziom(chociaż może "Droga do Zatracenia" była nawet lepsza niż "American Beauty"). Najbardziej podobała mi się sama końcówka - to ględzenie Bates i wymowne przyciszanie aparatu słuchowego przez jej męża - bardzo dobre podsumowanie filmu. W każdym bądź razie wolę gdy film pozostawia mnie z pozytywnymi emocjami, stąd też nie będę "Drodze do szczęścia" specjalnie kibicował w tegorocznych plebiscytach(no może z wyjątkiem Winslet i Shannona).