Przez większość filmu miałam wrażenie, że oglądam remake kreacji Laury Brown z "Godzin". Nawet epoka się zgadza. Nie było w tym filmie niczego odkrywczego. Co więcej - choć uwielbiam Leo i lubuję się w jego wielkim talencie, to akurat w tej kreacji wyglądał dla mnie jak Jack Dawson. To ciekawe, bo nie widziałam w nim Dawsona nigdy wcześniej ani nigdy później, w żadnym innym filmie. Może to z powodu Winslet u boku? Tak czy inaczej film oceniam na średni.