Obejrzałem po latach, film w ogóle się nie zestarzał. Nadal robi wrażenie. Choć teraz dopiero doceniłem ostatnią scenę filmu - tak jak ktoś wyróżnił (i słusznie) - ostatnią kwestię Johna. Otóż gest ojca Johna (postać Howarda Givingsa) wyłączjącego żonę, pozwala wybrzmieć w pełni wspaniałej muzyce Thomasa Newmana, wielokrotnie nominowanego do Oskarów. Też słusznie.