Zacznę od tego, że miałem wielkie nadzieje wobec tego filmu byłem wypoczęty i gotowy do oglądania. Początek nudny jak flaki z olejem i zaczęło się...
pierwszy raz zasnąłem po jakichś nastu minutach- (a zbyt często mi się to nie zdarza na filmach) . Jednak na tym nie koniec zasnąłem łącznie 3 razy- gdy już się skończył dziękowałem wszystkim siłom wyższym, że to już koniec męczarni-takiej szmiry już dawno nie widziałem. Żałośnie wykreowany świat który dla żartów nazwany jest postapokaliptycznym, choć twórca poza flegmatycznym określeniem zegarki stanęły o... nie raczył nam opisać dokładnie całej katastrofy, która wykreowała ten świat bez nadziei na lepsze jutro .
Świat totalnie bez wyrazu.. w którym większość ludzi zachorowała na dziwnego wirusa usuwającego ich blokady moralne i zachęcającego ich do popełnienia samobójstwa. Jasne postapokaliptyczny świat ale zabić nie jest się tak łatwo patrząc z psychicznego punktu widzenia powiedzieć jedno a zrobić to drugie (przykładem jest fakt że człowiek który umie pływać nie może sam się utopić mimowolnie będzie starał się wypłynąć bo tak działa jego psychika człowiek walczy o przetrwanie ). Ale cóż to przemilczmy w końcu reżyser nie raczył opisać samego kataklizmu może to faktycznie jakiś wirus zmuszający ludzi do popełnienia samobójstwa , któremu jest się tak ciężko oprzeć...
Ale poza tym film idzie do przodu jak mucha w smole główną akcje, która nic sobą nie reprezentuje spowalniają jeszcze dodatkowo beznadziejne retrospekcje które poza przedstawieniem tchórzliwej żony nie wprowadzają nic do głównej fabuły.
To trochę tak jakby w środku filmu w momencie gdy główny bohater wchodził do baru zrobić nagle retrospekcje jak parę lat temu do niego chodził i poznał barmana Jacka fajny gość zawsze lał mu whisky do czystej szklanki oraz piwo rozcieńczane wodą tylko 1:1 ale niestety podpadł złym ludziom z bandy szczerbatego Willego i kiedyś jak zamykał lokal to przydybali na niego i go zabili. Pytanie za sto punktów jaki ma to związek z główną fabułą no dokładnie ŻADNEGO tak jak i te serwowane nam retrospekcje.
Reżyser raczy nas dodatkowo sporą dawką kanibalizmu który nie wiem czy ma nas zaskoczyć , poruszyć, sprawić że film nabierze wyższych wartości ... Jednak niestety dla reżysera jest to bardzo częsty motyw w filmach postapo i gdyby nie to że z punktu widzenia takiego świata logiczny to powinno się go wręcz unikać bo jest już po prostu mocno oklepany.
Ostatnią nadzieją jaką pokładam w kiepskim filmie który oglądam już godzinę jest zakończenie ...
Należę do grupy osób które jest ono wstanie sprawić że wybaczę twórcy półtorej(lub więcej godziny męczarni ) i "postawię to 3 czy 4" na które film nie zasługuje ... no ale je dostanie bo ma chociaż nieszablonowy koniec. Ale tutaj jest tak kiepskie i przewidywalne że aż nie chce się o tym pisać.